Mówią płonie stodoła płonie aż strach, aż kurzy się z niej
Trzeszczy wszystko dokoła ściany i dach gorąco, że hej
Pobiegnij tam ze mną szkoda czasu, bo
stodoła płonie a w niej ludzie jacyś są …
Ja pobiegłam! i tak jak u Niemena, choć wolę wykonanie Maleńczuka, wiecie co się okazało?!
Wesele! I to jakie!
Co tam się działo! Podrzucanie Panny Młodej, harce na sianie, dzik na polu, bimber w smakach wielu, skręcona kostka świadkowej od szalonych tańców, orkiestra ze sztućców i talerzy… a to wszystko blisko natury, w prawdziwej stodole.
Z nieoficjalnych źródeł się dowiedziałam, że owa stodoła została zaadaptowana na salę weselną przez ojca trzech córek, które za mąż chciały pójść i to prawie jedna po drugiej. To ich rodzice wpadli na pomysł żeby zorganizować wesela właśnie tam 🙂 Zrobili remont żeby ją odświeżyć, ale żeby nie straciła swojego niepowtarzalnego klimatu. A później, że stodoła już była, wesela udane to postanowili ją wynajmować innym zakochanym, którzy doceniają miejsca w naturze, z duszą. Wspaniała historia, prawda?
A główni bohaterowie?
Alicja i Rafał, ach nie znając mnie zupełnie bardzo się przede mną otworzyli i doskonale czułam się w ich towarzystwie, jak stara, dobra znajoma 😉
Dziękuję Wam!
…Tak mogą płonąć stodoły każdego dnia!…
miejsce: Stodoła w przyjaznej zagrodzie, Pawłowo k. Węgorzewa
muzyka: Pan Władek Żerucha z zespołem
tort: koleżanka Justyna Mieczkowska
dekoracje kwiatowe: Najstarsza z tych wspomnianych córek trzech i jej kuzynka 🙂