Kiedy Adam zadzwonił do mnie i powiedział, że szukają fotografa na ślub, ale że to nie będzie takie „zwykłe” wesele i opowiedział mi jak to sobie z Pauliną zaplanowali pomyślałam, że to będzie fantastyczny dzień i muszę tam być!
Paulina z Adamem pochodzą z Torunia, tam się poznali, jeszcze w szkole, teraz mieszkają w Anglii, ale postanowili pobrać się na Mazurach, bo w sumie dlaczego nie? W tym miejscu historii pojawiają się gościnne ramiona cioci i wujka, którzy mieszkają w przepięknym miejscu, przy samym jeziorze a tuż obok, jeszcze bliżej jeziora mają drewniany domek, domek, a tak naprawdę chatę, „Chatę w Malwach” – idealne miejsce na kameralne wesele na Mazurach.
Ale zanim szalona impreza, przysięgali sobie w małym, bardzo klimatycznym kościółku w Karasiu, to chyba najmniejszy kościół w jakim dotychczas byłam, było bardzo rodzinnie, ciepło, bo Paulina z Adamem to takie dwie cudne duszyczki, otoczone równie wspaniałymi i ciepłymi osobami, które sprawiły że ten dzień był naprawdę wyjątkowy. Wyjątkowy także dla mnie bo wszyscy przyjęli mnie jak „swoją” i szybko tak się tam właśnie poczułam, jak dobra znajoma, która wpadła porobić zdjęcia.
Były szalone tańce na tarasie, ważne rozmowy, szczęśliwie wygrany mecz Polska – Rumunia i pyszne ciasta z owocami, a na koniec wielkie ognisko. Widzieliście kiedyś wielkie ognisko? To było większe.
Było cudnie!
