Spokój podczas przygotowań, czułość podczas mszy i ogień na weselu!
Tak mogłabym podsumować ten dzień gdybym miała miejsce tylko na 67 znaków (tylko nie mów, że je teraz liczysz, haha).
Przyjechałam do Żanety na przygotowania, a tam – to niebywałe – spokój totalny, bez stresu, biegania, wszystko na luzie,
w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Później wpadł Bartosz i jego wielki, promienny uśmiech kiedy zobaczył Żanetę sprawił,
że w pokoju zrobiło się jeszcze jaśniej.
Pojechaliśmy do kościoła, tam wzruszające (także dla mnie) błogosławieństwo i msza podczas której czuło się, że jest to niezwykle ważny dzień, a na weselu Żaneta z Bartoszem roztaczali wokół siebie świetną energię, którą poczułam od nich już podczas naszego spotkania, na kilka miesięcy przed ślubem, prawie nie schodzili z parkietu – szalona impreza! W międzyczasie do DJ’ki podszedł jeden z Gości i zamówił piosenkę (taką tam w tle, żeby plumkała jako podkład do jedzenia). Tytuł: Usta Mariana, śpiewa Andrzej Rosiewicz, nie znałam i ta piosenka tak weszła mi w głowę, że nie mogłam się jej pozbyć do wtorku. Znacie to uczucie? Okropne! Polecam tę nutę, przezabawna!
Wesele odbyło się w znanej olsztynianom, położonej nad jeziorem Ukiel Przystani. Pozdrawiam Pana kelnera, który chciał mi zabrać nieprzyzwoicie pyszną, ledwie napoczętą bezę, bo tyle się tam działo, że nie miałam kiedy jej zjeść i zmierzyłam go zabójczym spojrzeniem do którego doszła fonia z jakże elokwentną mną – „to jest pycha, proszę nie”! 🙂
Impreza była super! Zobaczcie zdjęcia.
Miejsce: Restauracja Przystań w Olsztynie
DJ, światła, dym: Event Provider